wtorek, 18 lutego 2014

Bezkresne łąki bólu

Prolog
                      ...po­daruj uśmiech swój, tym których na­pot­kałeś na ja­wie i w swym śnie, a może ktoś ska­zany na sa­mot­ność, og­rze­je się twym ciepłem, za­pom­ni o kłopotach... 

Zasłony przepuszczały nikłe promienie światła wdzierające się do mojego pokoju próbując mnie wyciągnąć z ciepłego łóżka. Jak zwykle szeptałam „Jeszcze chwilkę poleżę, i tak jest weekend”. Ta chwila rozciągała się do ponad godziny. Leżałam i myślałam. Łóżko to było moje sanktuarium, miejsce gdzie mogłam wszystko przemyśleć. Nikt mi nie przeszkadzał, bo myślał, że śpię.
                W końcu z ociąganiem zrzuciłam z siebie ciężką kołdrę. Usiadłam na chwilę by zniwelować kręcenie się w głowie po zbyt szybkim wstawaniu. Powoli podniosłam się w górę i poszłam do łazienki. W lustrze zobaczyłam postać, którą codziennie widywałam, piętnastolatkę o ciemnych, prawie czerwonych włosach, mimo powątpiewań, naturalnych. Z czarnymi jak noc oczami i bladą jak kreda cerą. Nie uważałam się za piękność, ale też nie twierdzę, iż jestem brzydka, lecz w sam raz. Moja sylwetka jest niemalże koścista, mimo licznych prób przytycia i tak jestem chuda jak kościotrup, patyk i to jest czego w sobie nie cierpię.
                Mam młodszą siostrę, Sonię, i rodziców, Anetę i Stefana. Można by powiedzieć, że wszystko jest idealne skoro mam ich. Ale rodzice są ciągle w delegacjach i rzadko ich widuję. Bardzo ciężko pracują by zdobyć pieniądze na nasze wygody. Ale ku memu zadowoleniu starają się rekompensować czas, który spędzają w pracy.
                Z Sonią wiecznie się kłócimy. Nie można nas nazwać przyjaciółkami, gdyż sprzeczamy się o najmniejsze rzeczy, czy to ubranie, czy zwykłe podwiezienie przez tatę gdziekolwiek. Ciągle na siebie warczymy i mijamy z wściekłością. Ona jest kompletnym przeciwieństwem mnie. Ma  lekko kręcone, blond włosy i błękitne jak ocean oczy. Charakter też ma odmienny. Lubi być w centrum uwagi, jest czasem zarozumiała, ale potrafi być miła. Ja za to jestem bardzo nieśmiała, ale w szkole jestem otwarta, długo znam te osoby i dobrze się z nimi dogaduję. Czasem zdarza mi się być złośliwą osobą, ale staram się to zmienić.
                Oblałam twarz wodą, od razu rozbudziła mnie. Odbyłam poranną toaletę, ubrałam się i zbiegłam na pierwsze piętro mojego domu. Zobaczyłam Sonię czytającą kolorowe czasopismo. Jak zwykle, idealna, z błyszczącymi lokami pewnie zerkała na mnie z triumfem i myślą, że to ona jest ta ładniejsza i najlepsza. Powiem szczerze, że zawsze zazdrościłam jej wyglądu, ale i tego jak jest traktowana przez rodziców. Jako, że lepiej się uczy i jest śliczna to ja byłam traktowana jak ta gorsza, która mogłaby być lepsza, lepiej sobie radzić.
Ujrzałam również rodziców sprzątających talerze.  Mama, kochana, zawsze chciała dla nas dobrze, starała się. Kiedyś miała włosy w zbliżonym kolorze do moich, ale zaczęła się farbować na czarno z powodu odrostów. Jej ciemnoniebieskie oczy pogodnie patrzyły na świat. A tata, wysoki, z jasnymi włosami, intensywnie błękitnymi jak toń wodna oczami. Uśmiechnięty, lecz słabo, był ciągle zmęczony pracą.
Westchnęłam po przypływie wszystkich wspomnień. Kolejny dzień, zwykły, przeciętny.
- Dobry – powitałam ich z uśmiechem.
- Dobry, dobry, a ty gdzie tak długo? To łóżko cię wciągnęło czy co? Jest już wpół do piętnastej – zaczął mój tata.
- Serio? Nie zauważyłam, ten czas tak szybko leci jak się śpi – roześmiałam się.
- Zrób sobie śniadanie, a my z Sonią pojedziemy na zakupy – zawiadomiła mama.
- Oj dobra, dobra… - zauważyłam poirytowanie mamy.
- Po powrocie nie chcę widzieć twoich znajomych w domu – poinformowała mnie.
- Taak, oczywiście, mamo.
                Szybko się ubrali i wyszli.
                Cały dom dla mnie. Leniuchowanie czas zacząć, sama czy z kimś, co za różnica. Wyjęłam cieplutki koc, owinęłam się w niego i można by powiedzieć, że wyglądałam jak ludzkie burrito. Włączyłam mój ukochany film pod tytułem „Titanic” i oglądałam go w towarzystwie paczki prażonej kukurydzy.
                Moje ulubione połączenie. Czego od życia chcieć więcej? No tak, więcej pop cornu, zawsze go zjadam przed końcem filmu.
                Przed ostatnią sceną zadzwonił telefon. Zdziwiłam się, kto tu mógł dzwonić? Wdusiłam przycisk na pilocie z napisem „pauza” i ruszyłam do komody, na której leżała moja komórka.
- Halo? – rzekłam.
- Witam, czy pani Caroline Sunset? – odezwał się głos z aparatu telefonicznego.
- Tak, to ja, o co chodzi? – moje zaciekawienie coraz bardziej rosło, nie znałam tej osoby.
- Jestem policjantem z komendy głównej w Palm Springs – zaczął.
                Te słowa wzbudziły we mnie mieszane uczucia. Czy coś się stało? Może moja siostra zniknęła? Ktoś jej coś zrobił? Albo ona coś zrobiła? A rodzice? Przeszedł mnie złowróżbny dreszcz.
- Pani rodzice trafili do szpitala w związku z wypadkiem samochodowym, ich stan jest bardzo ciężki. Leżą w szpitalu, a siostra, krótko mówiąc, nie żyje. Niestety sprawca uciekł nie zostawiając żadnych śladów. Zrobimy jednak wszystko by go odnaleźć – poinformował mnie.
                Mina momentalnie mi zrzedła. Upuściłam słuchawkę, która upadłszy wydała głuchy stukot. Usłyszałam tylko ciche „Halo? Ha-” przerwane przez uderzenie, komórka najwyraźniej wyłączyła się.
To co mi powiedział ścięło mnie z nóg. Wbiło niewidoczny nóż prosto w serce, zadusiło na śmierć w torturach. Pierwszy raz doznałam takiego uczucia, bałam się i nie wiedziałam co zrobić. Przez to wszystko czułam mdłości i chciałam wybiec z domu i wykrzyczeć światu, że to tak nie może być.  Czemu oni? Czemu tak? Nigdy nie doceniałam do końca siostry, ciągłe kłótnie, sprzeczki nie pozwoliły mi na to, a teraz? Teraz jej nie ma.
Nie ma.
Niby zwykłe słowa, ale mają tak wielką moc.
Pustka.

Mama, tata, jeszcze wcześniej uśmiechnięci, ze mną w objęciach. Choć czułam się niedoceniona to oni byli, pomagali, starali się. A teraz są w szpitalu, ciężko z nimi, źle. Dlaczego życie jest tak okrutne?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Oto prolog mojego opowiadania. Jak wrażenia? Widzicie jakieś błędy? Śmiało piszcie! Czekam na konstruktywną krytykę, ale pochwały też są mile widziane. C:
Stworzyłam nowego bloga, to już drugi.  Dostałam mnóstwo weny, więc pomyślałam "Czemu nie?" i oto ukazały się "Bezkresne łąki bólu". Kocham tą nazwę!
Zaczęły mi się właśnie ferie, więc nowe rozdziały powinny się szybko pojawić. Pojawią się tylko wtedy gdy parę osób się zainteresują tym gniotem. Bo co to za przyjemność pisać dla nikogo? A więc jeżeli już tu zajrzałeś/łaś to proszę zostaw chodź jeden komentarz o treści "Czytam" albo coś w tym stylu. To jest dla mnie ogromna motywacja.
Ależ się rozpisałam! Dobra nie zabieram Wam więcej czasu. 
Całuski
Ana
PS. Jak tam minęły lub mijają Wam ferie? ^-^